W podstawówce uczyliśmy się o Wolińskim Parku Narodowym… i od tamtych czasów chciałam go odwiedzić. Cel został osiągnięty 19 maja. Naszym niezawodnym combiaczkiem w sobotni poranek wyruszyliśmy w drogę w składzie: Agata, Marek i nasza dwójka (a tak naprawdę trójka).
Szlak nasz biegł przez Kołobrzeg (spacer wśród sanatoriów, przystani, latarni i wietrzystym deptakiem wzdłuż morza), Trzebiatów (kościół i mury obronne), Lędzin (wiatrak holenderski), Trzęsacz (ruiny kościoła na klifie, 15 południk) i dalej na Wolin.Na wyspę wjechaliśmy zwodzonym mostem w Dziwnowie i pomknęliśmy na drugi jej koniec do promu w Świnoujściu. Nocowaliśmy bowiem na Uznamie. Tak wiec w dniu przybycia wybraliśmy się jeszcze na spacer po okolicy. Wzdłuż przystani poszliśmy do Parku Zdrojowego. I jakie spostrzeżenia – park to może był lata temu, teraz to po prostu zapuszczony las podmokły po ostatnich opadach. Ale jest nadzieja – Unia dała fundusze na zagospodarowanie. Wśród tych dzikich ostępów odnaleźliśmy fort Anioła, kształtem przypominający zamek Anioła w Rzymie.
Drugi dzień rozpoczęliśmy mszą, a następnie wyprawa na plaże – wreszcie piękne widoki i charakterystyczny dla Świnoujścia Stawa Młyny-latarnia w kształcie wiatraka. Jeszcze Fort Zachodni i płyniemy na Wolin. W poszukiwaniu obiadu zatrzymaliśmy się w Międzyzdrojach. Kebaby pozamykane, a to co otwarte nie serwouje nic dobrego i do tego trzeba długo czekać. Ale molo i Aleję Gwiazd zobaczyliśmy. Kolejna atrakcja to punkt widokowy na górze Goseń. Widoczek niezły na najwyższym klifie w Polsce. Wyprawa do żubrów -zonk-w niedzielę nie czynne. Za to na Kikuta (najniższa latarnia w zachodniopomorskim, a zarazem najwyższe światło – jest na niezłej górce) po długim spacerku lasem udało nam się dojść. Potem już powrót na Uznam i odwiedzinki u rodzinki Agaty.
Trzeci dzień zaczęliśmy od odwiedzin dworca w celu nabycia biletu na pociąg dla Agaty. Potem Świnoujście wschodnie tzn. Bateria Brzegowa, Fort Wschodni i latarnia. A później to już prawdziwe perełki rejonu: koło Lubina góra Zielonka z przepięknym widokiem na wysepki WPN, spacerek laskiem na kolejne wzniesienie z widoczkiem na Turkusowe Jezioro- niezły okazik. Przespacerowaliśmy się kawałek wzdłuż brzegu i trzeba było wracać. Jeszcze postój przy stanowisko wyrzutni rakiet V-3 i wspinaczka na szczyt gdzie nic poza kawałkami betonowych stopni nie zostało i odstawiliśmy Agatę na dworzec w Międzyzdrojach. Po krótkiej naradzie ruszyliśmy do miasta Wolin, by się przekonać, że tam naprawdę poza sezonem nic ciekawego ni ma. Wymęczeni wróciliśmy do Świnoujścia na kurczaka z rożna – mniam :).
I tak minął pierwszy etap naszej podróży. Kolejny etap – następny post.