Z okazji zbliżających się świąt i pojawieniu się wielu kolorowych, świecących choinek i innych dekoracji świątecznych, postanowiłam zabrać Kingę do centrum handlowego. Pojechała z nami również Ewelina dla towarzystwa i jako fotograf-archiwista.
Ponieważ Kinga lubi chodzić i podróż z wózkiem bywa uciążliwa, wybrałyśmy się na piechotkę. Tak więc na rozgrzewkę i wstępne zaspokojenie potrzeb dreptania potuptałyśmy do tramwaju. A potem to się zaczęło. Małą fascynują publiczne środki transportu, tyle ludzi się kręci, drzwi się otwierają, a bilety jakie ciekawe i te widoki za okienkiem.
Po krótkim czasie trzeba było jednak wysiadać. Tylko chop, przecisnąć się przez tłum i jesteśmy na miejscu. Wita nas świecąca ściana z gwiazdkami, wchodzimy do środka, a tam stoiska z przeróżnymi ozdobami świątecznymi – choineczki, mikołaje, aniołki, bałwanki – małe oczka nie mogły się nadziwić. Kinga grzecznie chodziła od stoiska do stoiska zachwycając się różnościami.
Kolejny punkt to przejażdżka ruchomymi schodami, tylko hop i jedziemy, a to na dół, a to do góry, a schodki się pojawiają i chowają.
I nadszedł czas na wielką choinkę, z mnóstwem światełek, bombek i łańcuchów. A na samym dole tak wielkie bombki, że można się w nich przeglądać jak w lusterku, to dopiero okazja do zdjęć.
Kinga była dzielna i odwiedziła z nami jeszcze 3 sklepy. W jednym zjadła banana, w innym chlebek. Wreszcie zmęczenie zaczęło dawać znać. Do tramwaju trzeba było ją troszkę ponieś, ale już z tramwaju dzielnie doszła do domku, wypiła mleczko i spokojnie zapadła w popołudniowy sen.