Nigdy nie przypuszczałam że to powiem, ale w Warszawie przyzwyczaiłam się do ciszy i spokoju. Teraz bardzo drażni mnie uliczny zgiełk, hałas samochodów.
Chociaż mieszkamy blisko centrum, rzadko mam do czynienia z oznakami wielkiego miasta. Za oknem mamy deptak, kanał i rozległe ogrody działkowe. Na spacery chodzimy do parków po drugiej stronie ulicy. Do większości sklepów dochodzi się wzdłuż kanału lub przez park. A nawet jak już zbłądzimy w głąb osiedlowych uliczek, to samochody na nich to rzadkość.
W sobotę natomiast wybraliśmy się całą rodzinką, na dwa wózki do Tesco. Taki tam 3 kilometrowy spacer w każdą stronę. Droga do sklepu była koszmarna dla moich uszu, głowa mi pękała. Spacer wzdłuż ruchliwych ulic, a na dodatek napotkaliśmy trochę schodów bez podjazdów dla wózków. Jeden miły akcent to ciekawie zaaranżowany Park Znicza.
Zakupy poszły gładko – mały ładnie spał, a Kinga woziła się w wózku na zakupy. Zdecydowaliśmy się na inną drogę powrotną. Okazało się, że w okolicy Tesco przebiega ten sam kanał co u nas. Idąc wzdłuż niego mijaliśmy osiedlowe place zabaw i spokojne zakątki. Czekało nas tylko przejście pod Aleją Stanów Zjednoczonych i zaraz byliśmy u siebie. Może wyszło trochę dalej, ale znacznie przyjemniej.